Witam,
od dawien dawna posiadałem nieodpartą chęć podróżowania na dwóch kółkach. Jak miałem parę lat miałem szczęście, że brat mego dziadka był zagorzałym zwolennikiem jednośladów. Posiadał w swym garażu romety, charty, ogary i tym podobne, nie pamiętam dokładnie, dawno to było. Ale to właśnie ten moment zapadł mi w pamięci i utkwił tak głęboko, że od zawsze chciałem mieć swój własny motocykl. W późniejszych czasach zostałem posadzony przez kuzyna na jego charcie, byłem zaskoczony, gdyż wtedy ja 8-9 latek, potrafiłem sam się utrzymać na tak okazałej maszynie, oczywiście jadąc kawałek na wprost. Czyli kolejny moment w życiu, który utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Trochę czasu minęło, teraz mam 25 lat, mieszkam w mieście, w kamienicy, ale marzenie pozostało. Były takie czasy, że do firmy do pracy kilkoro z pracowników przyjeżdżało właśnie motocyklami, co prawda były to nowoczesne japońskie maszyny, ale sama idea jeszcze bardziej podsycała me pragnienia. Pewnego razu, prowadząc rozmowę ze znajomymi w pracy, zeszliśmy na temat motocykli. Okazało się, że jeden z nich "za młodu" jeździł Jawą, a dokładniej 350 TS. Dochodząc od słowa do słowa dowiedziałem się, że powinna ona stać nadal w garażu u jego rodziców. Więc powiedziałem sobie to jest ten moment, teraz albo nigdy. Od zawsze wiedziałem, że jak już to zasiądę na jakimś klasycznym motocyklu a nie na nowym japońskim plastiku. Trochę czasu mi zajęło aby wyciągnąć maszynę z rąk mego znajomego. W między czasie nasłuchałem się opowiadań i genezy tego dlaczego motocykl znalazł się w garażu i nie został ruszony od 15 lat. Po wypadku jaki miał znajomy Jawa została porzucona. Zderzenie z maluchem, więc pogięte lagi, brak przedniego koła, tyle się nasłuchałem. Ale na szczęście okazało się, że nie jest tak strasznie, znajomy nie pamiętał, że zdążył te elementy wymienić, lecz najprawdopodobniej po prostu kolej życia nie pozwoliła mu cieszyć się sprzętem dalej, wiadomo rodzina, dom, praca, dzieci. Sam był zaskoczony jej stanem, powiedział " dwa trzy dni i roboty i będzie palić", taaa...ja już wiedziałem , że nie będzie tak łatwo. Gdy już zrzuciliśmy sprzęt w mojej piwnicy zabrałem się do roboty. Wymiana oleju, doprowadzenie elektryki do porządku, wymiana uszkodzonych elementów. Restauracja baku, po tylu latach pojawił się rdzawy nalot wewnątrz. Zerwana linka od automatu stopu, wymiana przepalonego przerywacza kierunków na ten od malucha. Okazało się, że sprzęt stojąc tyle czasu w garażu był ruszany przez osoby trzecie, wkręcając nową świecę zostałem nie miło zaskoczony zerwanym gwintem w głowicy, więc poszukiwania używanej na all... i eureka udało się. Wymiana i jest wszystko na swoim miejscu. Odnowiony bak zalany, cholera leci z kranika o co chodzi, nie ważne. Założony filtr paliwa, ale jakoś słabo leci, hmm...gdzieś wyczytałem, żeby nalać trochę paliwa pod świece. No i rzeczywiście odpaliła za pierwszym kopem, lecz po chwili zgasła dusząc się. Myślę sobie co może być jeszcze nie tak, paliwo w gaźniku jest, iskra jest, więc próbuję jeszcze parę razy. Kilka razy odpaliła i po chwili gasła. W końcu zdyszany dałem sobie spokój. Przyszedłem do domu żeby wylać swe żale tutaj, wśród osób, które na pewno mnie zrozumieją.
Motocykl to JAWA 350 TS Typ 638-0 (wnioskuję to po porównaniu kształtu baku ze zdjęciem z książki Kruszewskiego) 1989r przebieg 1340km, od pierwszego właściciela, który nabył ją z Polmozbytu
Chciałbym zaznaczyć na samym początku ( a tak właściwie na końcu swej wypowiedzi), że jestem raczej żółtodziobem w sprawach mechaniki pojazdowej, ale póki co dawałem sobie radę. Mam nadzieję, że za pośrednictwem tego tematu przy Waszej pomocy uda się zaradzić wszelkim problemom. No i w końcu uda się na mojej Jawie wyrwać w jakąś podróż.
Pozdrawiam