Tak więc,dziś skończyłem rozbierać świeżo zakupioną 638
Miałem ją tylko częściowo odświeżyć,zrobić to i owo a potem cieszyć się jazdą no ale...reakcja łańcuchowa i wyszło jak wyszło.
Ramę wymyłem,wyczyściłem,zmatowałem jak tylko się da i pomalowałem (nie chciałem tego robić piecowo,ze względu na czas) pistoletem.
Zajrzałem dziś do silnika,tzn.zdjąłem cylki, w głowicy były po cztery uszczelki (o zgrozo...) -to chyba nieudolność poprzednika...
Pełno czerwonego sylikonu...
gaźnik przykręcony do krućca i miedzy nimi uszczelka z dętki
Koleck trochę luzu miał,napawam go i kolega wrzuci na tokarkę,potem metodą 'toczenie-przymiarka w silnik' dopasuję go w miarę ciasno.
Między karterami ukazało mi się PEŁNE czoło wału... wiem że się tak nie robi ale wlałem do jednej komory nafty w celu sprawdzenia czy przepływa ona do drugiej komory i przepływała ,co prawda bardzo wolno ale jakieś pasowanie labiryntu jest więc nie daje on 100% szczelności. Nie zmartwiłem się tym szczególnie.