Przyszedł w koñcu ten dzieñ <punk>
Jako że do granicy Słowackiej mam kilkanaście km obiecałem sobie że wezme kiedyś Cezete zapędzę w "rodzinne" strony <lol> COprawda Czechosłowacji już nie ma, ale Słowacja to prawie to samo...
Sobotnie popołudnie. Zapłon ułożyłem. Pierwszy test drogowy nowego wypaśnego kasku Tigger :> No to cheja na sprzęta... Jeden... Dwa... Trzy... Turlam sie do granicy...
Bierze mnie nerwica bo obrotomierz raz działa / raz nie działa. No to postój awaryjny pod sklepem... Dłubanie w kablach bo coś nie łączy...
Gra. Dalej. W stronę przełęczy Glinne... Coraz stromsze podjazdy. Coraz wiecej chmur. Silnik nie przekracza 3tys. Bo sie dociera narazie....
Granica. Mundurowiec obaduje dowód osobisty. Patrzy na sprzęta (napewno zrzerała go Zazdrość :> ) Można jechać....
Słowacja Wita Nas kroplami deszczu. Mknę w dół z oszałamiającymi prędkościami 50 - 60 km/h. Wioski. Pola. Namestovo. Zalew. Mkniemy z Cezetą pętlą dookoła ichniejszego jeziora... Lasy. Asfalt miód. Zakręty <punk> I coraz wiecej chmur... W rejonie zapory na Oravie zaczyna sie deszcz....
Siedze jak głupi pół godziny pod wiatą na deszczu i czekam aż przejdzie... Cezeta biedna moknie :-/ Ale jest na "Swojej" ziemi. Sie zastanawiam czy wracać do domu czy jechać dalej i liczyć że deszcz sie skoñczy....
Lekko kropi. Zapalam sprzęta. Dalej... Tvrdosin... Zaczyna sie ulewa... Droga kilka kilometrów przed Polskim CHyżnem płaska i bezdrzewiasta. Nie mam sie gdzie schować wiec jade w ulewie <thumbup> Super. 3jka. Dobry asfalt... Jakies tiry... Spodnie mokre. Do glanów sie nalewa woda <lol>
Chyżne. Granica. Znowu Mundurowiec ogląda dokumenty. Znowu Polska. Deszcz ustaje ale zimnica atakuje. Uciekam z miedzynarodowej 7 na droge do Zawoji. Droga coraz bardziej sie pnie w okolice pasma Babiej Góry... Pojawia sie mgła :> Nie mam lamp przeciwmgielnych ale jest super. Zjazdy w dół...
W Makowie Podhalañskim wychodzi słoñce. Co z tego jak w butach mokro... Sucha Beskidzka... Do domu 25 km....
Jakieś 7 km przed koñcem targam przez wioski. Zjazdy i podjazdy. Mam podjazd i czuje że sprzęt słabnie... Eeee... Eeeee.... Pobocze.
Obbaduje. Paliwo nie leci. Podpompowuuje. Pływak sie zaciął??? Pale... Git jade dalej.....
Kolejny podjazd... Eeeee.... Pobocze. <crybaby> Tak blisko do domu! Znowu susza w wężyku. Co jest? Lukam do baku... Susza! <lol> Z pomocą przechodzących chłopaczków przechylamy moto na lewą stronę coby wychlapać trochę paliwa z prawej komory <thumbup> Pale maszyne i jade dalej... Na zjazdach gasze w celu oszczędności paliwa...
Udało sie. Mało brakło. 149 km zrobione. Z przygodami prymitywnymi ale fajnie było sie potoczyć w deszczu. <punk> Na tym paliwie co teraz jest w baku nawet na stacje paliw nie dojade :>