Narzekacie panowie...
Są dwa typy ludzi: Ci co mają kasę i się bawią tak o. Drugi typ ludzi to pasjonaci, lecz z mniejszym przybytkiem.
Ci co mają kasę to picują wszystko, a potem i klną bo tyle kasy i nie działa. A druga grupa robi, jak zbierze kasy trochę to wyda i pojeździ i znowu aż stopniowo do stanu gdzie wszystko się błyszczy, a silnik to pszczółka.
Każda zadbana Jawa czy Czezeta odpali zawsze, dojedzie wszędzie.
A jak coś nie działa to znaczy, że Jawica albo Cześka proszą o pieszczoty, a one lubią jak się je maca.
Jeździłem japonią, oczywiście wrażenia fajne, adrenalinka jest bo szybko i super bo nic prawie się nie robi tylko wymienia płyny i parę pierdół i jeździ, pali ze pstryczka. Jednak w żadnym japońskim motocykllu czy jakimkolwiek współczesnym nie mogłem poczuć tego specyficznego smaku jazdy jakiego można posmakować na jakimkolwiek sprzęcie z okresu PRL.
Moim marzeniem było kupno knedla, a zachciało mi się jak zobaczyłem tę TS za wieku małego gówniarza. Minęło trochę czasu, trochę szukania i się trafiła. Chociaż chciałem mieć Jawę a nie CZ, do której nie byłem przekonany to jednak jak ją zacząłem poznawać... Chciałbym jeszcze raz poczuć to samo, jak obca mi się wydawała jak ją kupiłem. Jak bliska jest mi teraz i będzie.
Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe. Nikt nie powiedział, że to będzie aż tak trudne.
Wiem, że zawsze będzie tam... Czekała na mnie. Kiedy mi źle to myślę o niej, o tym dźwięku i o tym by znowu posmakować jazdy. I mówię ci Węgiel, jak pomacasz to się ucieszy Jawina i z wdzięcznością zapali.
Swoją tak wymacałem i włożyłem ciężko zapracowane pieniążki, że od razu zaczęła pięknie palić i chodzić.
Wybaczcie moje bzdety, ale od dawna jest w takim stanie umysłowym, że nie mogę się od niej odpędzić i bez niej bym nie żył, a jak bym mógł to z tą czeszką bym się ożenił i umarł ze śmiechu.
Moja ukochana na zawsze. Chodź jest raz gorzej raz lepiej to zawsze przez pewien czas chmury ustępują, nawierzchnia staje się sucha i przy jej obecności widzę daleko przed siebie te kilometry dróg jakie nas czekają.
Nie zrażajcie chłopaka, bo to super sprzęt owszem wymagający gotówki. Jednak nic nie zastąpi tego uczucia kiedy rzuci się narzędzia w kąt i idzie się umorusanym odpalać coś co zrobiło się własną ręką.
Bez mojej lubej nie byłoby tak jak teraz, pewnie gorzej bym skończył. Nie miałbym czego wspominać, nie miałbym tych doznań.
Szkoda, że nikt chyba nie widzi tego wszystkiego, knedli, WSK, MZ i innych maszyn z tego bloku jak ja. Szczęście samo mnie trafiło, chociaż dla innych to kupa złomu to dla mnie... Nieee, bo byłoby za dużo poematów