W przeciągu ostatnich kilku dni: Przez 2 wieczory intensywnie tuningowałem ją tak, żeby wyglądała bombastycznie i chodziła jeszcze lepiej oraz pozbyłem się dziury w tłoku i wyprostowałem wahacz. Docierałem ją na autostradzie w drodze na zlot, paliłem laka, zaorałem pół ośrodka, umyłem ją w kałuży i rzece, naprawiłem taśmą izolacyjną kilka kabli, napoiłem ją z barku paliwa piwem, jeździłem bez wyfuków, wkręciłem ją na jakieś 9,5k.rpm i po kilku minutach trzasły pierścienie, po czym odpaliłem na pych i „pojeździłem trochę po ośrodku”
Dzisiaj tylko w polowych warunkach wydłubałem resztki pierścieni i przerobiłem profesjonalnie tłoki na dwupierścieniowe (bo więcej pierścieni nie miałem i nie było ich na co założyć) i wracałem utrzymując 90-100km/h (bo tak najtaniej) 200km do domu myjąc czasem ją w trakcie w deszczu.
Kocham ten motocykl