Ja sie tlumaczylem w Thionville z 640-tki w dokumentach zeliwniaka w zeszlym roku, cale szczescie ze zandarm znal niemiecki i nie chcialo mu sie drazyc tematu, bo widac szukali kogos i kontrolowali wszystkich jak leci. Wczesniej kontrolowali mnie wiele razy i nikt sie nie czepial. A ten jeden tak.
Ale znam tez goscia, co to Transalpem pojechal do Serbii i w jakims zadupiu policjanci zrobili mu kontrole. Okazalo sie ze tez ma cos pomylone w dokumentach i koniec koncow wrocil do Polski autobusem i nawet ambasada mu nie pomogla; powiedzieli ze jak ma problem w dokumentach to jego wina bo to jego sprawa jest to wyprostowac. Moto w koncu odzyskal, ale po czterech miesiacach batalii... O kosztach nie wspominajac. Temat zreszta jest do odnalezienia na starym forum bydgoskich motocyklistow...
Dlatego wole miec jednak porzadek w papierach. Lepiej jak jest wpisane za malo niz za duzo.
Zycie nauczylo mnie ze jak jakis kraweznikowy gdzies na koncu swiata bedzie chcial Ci udowodnic ze jest bogiem, to Ci to udowodni. Narobi Ci takich problemow ze z podziwu nie wyjdziesz a sam pewnie dostanie premie 'za czujnosc'. Nasi rodacy placa za granica mandaty 'za brak obowiazkowego wyposazenia' w postaci zapasowych zarowek, bezpiecznikow czy nawet zlej zawartosci apteczki mimo iz prawo stoi po ich stronie (Konwencja Wiedenska). I co? Placa albo tak jak ja targaja ze soba te klamoty dla swietego spokoju.