Cały ten wątek bardzo mi przypomina sytuację z mojej pracy.
Dzień 1.
Jest piątek, piąteczek, piątunio .....dzwoni do mnie Pan Pracownik (imię Płacę, nazwisko Wymagam) jednego z moich Klientów aby mu pomóc ze zgłoszeniem roszczenia - dostaje informację gdzie ma mi wysłać skany dokumentów, jaki termin jest na zgłoszenie, jaki termin ma ubezpieczyciel na rozpatrzenie i ewentualną wypłatę i że po wpływie dokumentów moje biuro zgłasza nie później niż 3 dni robocze.
Dzień 2.
Jest sobota Pan Płacę Wymagam) nie pracuje i ja też on wysyła mail a ja dostaję i kieruję do odpowiedniej osoby (dobrodziejstwo poczty w telefonie). I tu się zaczyna - dostaję telefon - wieczorem (przypominam że to sobota) z pytaniem czy dotarł mail - potwierdzam i mówię że przekazany do realizacji, powtarzam informacje z pierwszej rozmowy.
Dzień 3.
Niedziela na telefonie widzę mail z żądaniem potwierdzenia że dotarł piątkowy mail - robię to choć przecież w sobotę już powiedziałem Panu Płacę Wymagam że dotarł i przekazany do realizacji. Późne popołudnie ok 18 jadę samochodem ktoś dzwoni ale na wyświetlaczu w aucie widzę tylko numer telefonu (bo system auta za każdym razem ściąga książkę telefoniczną i jeszcze nie zdążył) i tak jak łatwo zgadnąć znowu dzwoni Płacę Wymagam zaniepokojony, że w jego sprawie nic się nie dzieje i z pytaniami o samą dokumentację - oczywiście dokumentacji nie znam bo sprawę przekazałem do mojego współpracownika - oczywiście mimo już dwukrotnego tłumaczenia jak to wygląda zaczyna się "foch" - że jak to jeszcze nic? Dlaczego nie od razu? Dlaczego ja nie znam sprawy? Jakieś żądania i groźby że się poskarży Pracodawcy (nota bene w umowie z Pracodawcą są zapisane terminy i opis procedury).
Dzień 4.
Poniedziałek spotkania od rana i ok 11 godziny sprawdzam na jakim etapie jest sprawa - idzie normalnym tokiem - przekazana już do ubezpieczyciela przez system zgłoszeniowy a do Pana Płacę Wymagam poszła mailem prośba o podanie numeru konta - bo bez tego wypłata odszkodowania nastąpi przekazem pocztowym a to trwa dłużej niż przelew. Oczywiście prewencyjnie wysyłam do Pracownika SMS - "Wszystko zgłoszone, proszę o podanie numeru konta przez mail". Jak ktoś dotarł z czytaniem do tego miejsca to już się domyśla co nastąpiło wieczorem - oczywiście miałem kolejną rozmowę z Pracownikiem żądającym natychmiastowego rozpatrzenia jego sprawy bo ile można czekać na pieniądze (dodam, że ustawowo Ubezpieczyciele mają 30 dni).
Dzień 5.
Wtorek - akurat jadę do miejscowości gdzie jest siedziba Klienta a że z większością moich Klientów znam się już bardzo długo to zwykle zachodzę na kawę. Godzina 11 - akurat Pracownicy mają przerwę śniadaniową i Szef widząc mnie prosi żebym z nim poszedł do nich bo cytuję "mają problem z ubezpieczeniem". Poszedłem okazało się że problemem tym jest sprawa tego zgłoszenia Pracownika. Bo ja podobno przetrzymuję sprawę, a Ubezpieczyciel jest nierzetelny bo jeszcze nie wypłacił. I tu kurde nie zdzierżyłem wyciągnąłem telefon i publicznie przedstawiłem harmonogram kontaktów i całej sprawy potwierdzając u Płacę Wymagam każdy fakt. Oczywiście Pan Pracownik (płacę i wymagam) w rozmowach z Szefem i innymi Pracownikami rozminął się z prawdą jeśli chodzi o terminy wysłania, rozminął się z prawdą jeśli chodzi o kontakty telefoniczne (podobno nie odbierałem), rozminął się z prawdą jeśli chodzi o kontakty mailowe.
I to wcale nie jest taki odosobniony przypadek - poziom zrozumienia że nie jest się "pępkiem świata" jest niski. W mojej pracy akurat mogę się "pozbyć" Klientów których nie chcę bo wypowiadam umowę o współpracę i do widzenia. Sprawy idą zwykle utartym normalnym biegiem i nie trzeba napierd........ć we mnie bo to ani nie przyspieszy sprawy ani nie ułatwi komuś życia. Bywa tak że jest jedna sprawa dziennie a bywa że kilka. Załatwia się w kolejności zgłoszeń - po to podaję terminy żeby Klient wiedział kiedy powinien dzwonić aby zapytać o sprawę. Współpracownicy odbierają telefony kierowane bezpośrednio do nich ale tylko wtedy gdy nie są zajęci realizowaniem zgłoszeń w innych przypadkach przerzuca rozmowy do mnie. Nawet jak ktoś się dodzwoni do biura - to biuro nie wie dokładnie co ja robię bo nie ma takiej konieczności zna tylko ramowy rozkład zajęć a mnie interesuje aby moje biuro załatwiało w terminach sprawy.
Wnioski z tego przydługiego wpisu wyciągnijcie sami.
Każdy z nas jest Klientem gdzieś coś kupujemy ale nie jesteśmy "świętymi krowami" nie lubię Pana Ruszczyka i nie ukrywam tego ale nastąpiło to po 4 wpadce i braku chęci do jakiejkolwiek rozmowy na temat załatwienia sprawy, po problemach z kontaktem ale są na forum osoby, które z nim problemów nie miały. Za to z 4motor kontakt jest i to na bieżąco, z reklamacjami nie ma problemów.