Bo to nie jest tak do końca, że da się mieć motocykl idealny do wszystkiego.
A poza tym jakby kogoś zastanawiało po cholerę mi CBR 1000F, ZZR 600, VT500C i teraz VS to nie pomogę z odpowiedzią. Intrudera pierwszej serii chciałem zawsze. W odróżnieniu od zielonej VT500- mały intruz ma zupełnie inną charakterystykę. Chciałem Intrudera. Na 56-szprychowych kołach, wykonanego ze stali i z aluminium. No i ze starą, wulgarną (jak na japonię) Vką- jeszcze przed zabiegami kastrującymi z lat 90 i 00. No i tak się składa, że się trafił. 1986r VS 700. Wersja USA, dlatego 700. Sprowadzony z USA do Holandii w 1992 roku. Od tamtej pory miał go jeden człowiek.
Oczywiście upodlony gównianymi dodatkami. Ale urzekł mnie swoim omszeniem, zapuszczeniem i ogólnym wizerunkiem. No i kompletnym wydechem Cobra Exhaust też
Tak więc zdecydowałem, że jak nie teraz to nigdy. Plan był prosty- przywrócić motocykl do w miarę fabrycznego stanu, pozbyć się syfu, pajęczyn itp. Czysty, ale spatynowany. Wszelkie perwersyjne gadżety modne w latach 90 zostały -nie bez satysfakcji- usunięte. Motocykl prezentował się całkiem spoko, wystarczyło poprawić to i owo. Bez szaleństw. Zdjąłem tylko oryginalne tylne mocowanie tablicy rejestracyjnej wraz z jej oświetleniem bo było zbyt duże i zasłaniało połowę koła- skompletowane, ze wszystkimi tulejkami i podkładami leży sobie na półce. Jego miejsce zajęło lekkie małe akcesoryjne draństwo plus ukryte pod błotnikiem oświetlenie. Kierownica to klasyczny calowy drag bar Lucasa, nie jest to ta, z którą nabyłem maszynę- tamta była za szeroka. Manetki chwilowo takie, poprzednie chromowane kaczany leżą w kuble, docelowo coś innego- ale nie wszystko na raz.
Pierwsze fotki z dnia, gdy go zobaczyłem. Ostatnie 6 jakoś z niedzieli. Jeszcze nie koniec, ale już jest dużo lepiej. Idę zaraz do WK dokonać rejestracji i jadę się gdzieś przejechać.