Z racji, że jest to mój pierwszy post chciałbym się przywitać - cześć i czołem!
Poprzez spadek wszedłem w posiadanie kolekcji motocykli PRL po zmarłym Wujku, pasjonacie motoryzacji. Wśród maszyn jest Jawa 350 634-7. Historia jej jest dosyć krótka, lecz niecodzienna. Słyszałem ją już ze dwie dekady temu, więc wydaje się prawdziwa.
Jawa została zakupiona w 1984r. przez Wuja (posiadam dowód zakupu). Prosto ze sklepu trafiła do domu, gdzie została nasmarowana, zabezpieczona foliami, dętkami, drucikami i zamknięta w starym domu na kolejne 39 lat! Wygląda na to, że nigdy nie była rejestrowana. Znając tą opowieść czułem ekscytację, gdy odkopywałem ją w zeszłym tygodniu.
Po oględzinach mina mi jednak zrzedła. Rdza nie oszczędziła Jawicza. Brakuje jednego boczku, migacza, łańcucha oraz klosza neutral. Zamki w kierownicy i kanapie musiałem rozwiercić. Co gorsze w miejscu akumulatora znalazłem gniazdo mysz. Pogryzły one plastiki oraz przewody elektryczne...
Z pozytywów, to na liczniku widnieje przebieg 2km, a w baku jest czysto. Włożyłem endoskop do cylindrów i skrzyni. Na moje oko wyglądają jak nowe. Jeśli to prawda, to motor jest na dotarciu.
Teraz czas na rozterki. Motocykl nie ma dokumentów oprócz rachunku. Zarejestrować go można tylko na zabytek, a to wiąże się z pełną renowacją zanim wyjedzie na drogę. Z kilku powodów nie mogę się zdecydować czy się tego podjąć. Być może jakbym posłuchał gangu silnika, to łatwiej byłoby mi podjąć decyzję.
I w tym miejscu chciałbym prosić o pomoc. Czy jest jakiś sposób, żeby bez wymieniania instalacji eklektycznej odpalić maszynę? Co jest minimalnie potrzebne żeby uzyskać iskrę?