Znalazłem chwilę wolnego czasu i postanowiłem przygotować motor do zimowego postoju.
Wchodzę do garażu, włączam stacyjkę i zdziwiłem strasznie.
Na pierwszy rzut oka wszystko zdawało się być w porządku. Zapaliły się kontrolki ładowania i luzu.
Jednak po kilku sekundach dostrzegłem że tylna lampa świeci. Popatrzyłem na przednią lampę, ale ta nie świeciła.
Zacząłem odczuwać pewne obawy dotyczące problemów z instalacją elektryczną.
Jednak coś mnie tknęło i włączyłem światła pozycyjne stacyjką.
Zapaliło się światełko pozycyjne z przodu i pozostałe żaróweczki w tylnej lampie.
Myślę sobie: "Ocho, to nie pozycja. Świeci mi się światło STOP. Najważniejsze to nie wpadać w panikę. Trzeba podejść do tego na spokojnie. W końcu wiem co nieco o motocyklach, a ponadto mam tytuł naukowy mgr inż. Spróbuję to ogarnąć, a nóż się uda."
Chciałem poruszać kablami przy pompie przedniego hamulca (mam pompę od chińskiego motoru z klamką od Jawy), a tu nagle JEBUDU! Cały czujniczek włączający stop rozleciał się na kawałki.
Zostawiłem to w cholerę.
Następnego dnia zaszedłem do sklepu z częściami do skuterów i udało mi się tam kupić nowy oryginalny czujnik za 8zł.
Trzeba zwracać uwagę, bo chińskie czujniki występują w wersji na prawą lub lewą stronę kierownicy.
Założyłem nowy czujnik i na szczęście wszystko zaczęło działać normalnie.
Było to dość zaskakujące zakończenie sezonu.
Teraz kiedy emocje już opadły myślę sobie czy montaż hamulca tarczowego to był dobry pomysł.
Niby lepiej hamuje, ale są to kolejne elementy które mogą się popsuć.
Co prawda można się sprzeczać że i tak jest dobrze bo chiński czujnik za 8zł wytrzymał kilka lat i kilkadziesiąt tysięcy kilometrów.
Całe szczęście że to się stało koło domu, a nie podczas jakichś dalszych wojaży.
Będę miał co wspominać na stare lata
Po tych wszystkich przygodach wyjąłem akumulator i Jawa zapadła w sen zimowy. Na szczęście na wiosnę obudzi się w pełnej sprawności