Liść
Gdy trzasnął drzwiami te jak nigdy zamknęły się za pierwszym razem, choć z taktycznego punktu widzenia, w tej sytuacji robienie hałasu nie było czymś pozytywnym
O tej godzinie Waldek w rejonie ulicy Daszyńskiego miał dwa punkty przejściowe, tak zwane obszary zagrożone. Od wielu miesięcy zabiegaliby nie mieć służb ze strażnikami wiejski... Eee to jest miejskimi, gdyż ci jak zawsze się opierdalali no i masz ci los. Zabrali SM-ów i teraz jeżdżą sami. W jego polonezie wentylator chłodnicy przy prędkości patrolowej uwielbiał się włączać, nie było nawet konieczności obserwacji wskaźnika temperatury, to znaczy taka konieczność była, ale nie po to by wiedzieć czy wiatrak się kręci. Wibracje przez niego generowane dało się odczuć nawet na tylnym siedzeniu. Niebieski polonez z białymi paskami po obu stronach skręcił w uliczkę prowadzącą do warsztatów Zespołu Szkół Elektrycznych, gdzie zauważył dziwne wyładowania atmosferyczne bądź inne nie atmosferyczne, ale na pewno jakieś tam wyładowania. Przez chwilę zastanawiał się czy to, aby przypadkiem uczniowie elektryka czegoś nie kombinują i czy w ogóle opłaca mu się tam jechać. Miał obawy, że znowu wpakuje się w jakieś bezsensowne kwity i zamiast skończyć o 22, będzie jeszcze tworzył tysiąc protokołów zatrzymań, sto tysięcy pokwitowań odbioru, czterysta tysięcy notatek, i jeszcze milion niewiadomo, czego a na koniec przełożeni powiedzą, że się opierdalał. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, miał, więc cichą nadzieję, że tym razem piekło czy swędziało nic go nie będzie.
Gdy ucichło echo zamykanych drzwi, do uszu, Waldka dotarł jeszcze jeden stosunkowo głośny dźwięk. To wentylator. Nim temperatura silnika opadnie miał jeszcze chwilę by sobie popracować.
Waldek podszedł do siatki, w której wypalony był otwór w kształcie prostokąta a obok stał a raczej leżał przecięty w pół stolik w pobliżu, którego znajdował się tak zwany leżak.
- Te lumpie! Wstawaj szmatławcu!
- Eeebleeeublee bleue – leżak nie potrafił wydusić konkretnego słowa, wyraźnie zdenerwowany policjant szybko i dokładnie się rozejrzał. Nikogo nie zauważył, więc sprzedał mu tak zwanego liścia
[1].
- Eulebleee! – Zaprotestował leżak
- Wstawaj kurwa! śmieciu zajebany, teraz się będę bujał z tobą po SOR-ach łazęgo! Gdzie masz dokumenty łajzo?
- W pulpiep.
- Gdzie kurwo!?
- W puu u u u lpiep
Waldek naciskając przycisk, zbliżył mikrofon stacji nasobnej do ust.
- 00 do 12
- zgłaszam się
- Słuchaj, na ulicy Daszyńskiego w pobliżu garaży przy warsztatach elektryka mam leżaka, jak możesz to przyślij kogoś z trójką, bo mi to zarzyga całego poloneza.
- Może karetka potrzebna?
- Gość jest nie tomny, zapruty że poezja.
- Musisz poczekać aż się odprawią
- A ruch, co robi?
- Przecież ruch nie ma trójki.
- No tak zapomniałem, dobra targnę go jakoś.
Zadanie, którego się podjął nie było zbyt przyjemne. Miał za chwile zrobić notatkę z legitów i raport, zdać peszeraka
[2] potem trzasnąć drzwiami fabryki i nie myśleć o robocie. Tak by zrobił, gdyby nie powiadomił o leżącym dyżurnego. Niestety, każda korespondencja się nagrywała, facet by zszedł i mógłby mieć niezłą lipę, wymarzony kąsek dla prokuratora. Policjantowi do niedawna przy ciąganiu pijusów mógł pomóc Strażnik Miejski, mimo iż opierdalał się przy tworzeniu kwitów.
Chudy pijak nie był za ciężki za to śmierdział niemiłosiernie.
- Ostatnia para rękawiczek – pomyślał – palancie! Słuchaj kurwa śmieciu idziesz czy mam cię tak ciągnąć?
- Elembeleeebp bleeeeeee...
- No tak kurwa! Moje buty! Wiedziałem! Coś ty wpierdalał? Ale ci jebne wniocha ze 140
[3] i jeszcze ci kurwo znieważenie dopierdole! Za te rzygi, co żeś tu zrobił, skurwysynu ty! Ty kurwo niemyta! – Policjant rzucił pijaka na chodnik – ładny chuj! Będziesz dzisiaj spał u Siwego! I jeszcze ci zniszczenie mienia dopierdole pedale zajebany i wręczenie korzyści majątkowej i... Skurwysynu!
Byli już przy radiowozie, Waldek zdziwił się nieco, gdy usłyszał pracujący wiatrak układu chłodzenia poloneza. Otworzył bagażnik oraz tylne drzwi. Kwity, które leżały na tylnym siedzeniu wrzucił do bagażnika.
- Masz szczęście, że z tyłu mam butle z gazem, bo byś jechał w bagażniku, choć tobie to pewnie jeden chuj, jakbym hak miał i linę to na hol bym cię targną.
Waldek wyprostował się na chwilę, spojrzał na pijaka, któremu najwidoczniej powoli zaczynała wracać wątła świadomość.
-, Co? Wyrzygałeś i teraz byś wyjebał jeszcze z jedno wino? Granatowe, Co?!
- Kulrwa bll spielrlrdablaj
- Ci kurwa spierdole zaraz, wjebuj się do środka łazęgo, bo czasu nie mam śmierdzielu!
Pijak przez mgłę widział swojego oprawcę. Ubranego na niebiesko stojącego przed nim, wyrzucającego z siebie jakieś niezrozumiałe zdania. W pewnym momencie zaczęło mu się wydawać, że niebieska postać zaczyna się robić coraz niższa. Po dwóch sekundach był pewny, że ten ktoś się przewraca. Stała za tym kimś kolejna postać, prawie taka sama jak ten pierwszy. Ne miał pojęcia o tym, iż był to płynny beton, B-1000. Nie interesowało go to zbytnio. Coś ciężkiego i ciepłego przed chwilą go przykryło, wiec postanowił zasnąć.
Policjant, teraz już nieprzytomny leżał na leżaku. B-1000 tępo spojrzał na jego zdaniem olbrzymią kanapkę z czymś śmierdzącym w środku oraz na poloneza z otwartymi drzwiami i głośno pracującym wentylatorem. Już wiedział, czym będzie dziś jeździć.
B-1000 przeszukał kieszenie policjanta, w których znalazł notatnik. Otworzył go na stronie z odprawą, dzięki czemu poznał kryptonim oraz godzinę, o której prawdziwy policjant miał skończyć służbę. Wsiadł do poloneza, wyrwał czystą kartkę z notatnika i napisał na niej imię nazwisko oraz datę urodzenia Jana Kormorana – to powinno wystarczyć- pomyślał. Po tym uruchomił silnik i ruszył w stronę komendy.
Dres i białe czapeczki
Gdy usłyszała dźwięk klaksonu podeszła do okna.
- Aneta! No wyłaź! Jedziemy do Olsztyna!- Krzyknął kierowca samochodu, który przed chwilą zaparkował pod oknem PGR-owskiego bloku.
Było to mocno, przybajerzone niebieskie BMW z pionowym rządkiem napisów na przedniej części drzwi kierowcy. OZ, NOS, K&N i inne, dwudziestocalowe nisko profilowane felgi, niebieskie podświetlenie podwozia no i oczywiście głośna muzyka typu „umca umca” Aneta otworzyła okno
- Pojebało was?! Po ostatnim. Nigdzie z wami nie jadę!
- Aneta! Obiecuje, że na nikim nie wykręcimy dziesiony
[4] - Przez was na pudle byłam kutasy!
-, Ale nie tym razem Anetko, obiecujemy ci nawet nie mamy ze sobą sztachet i bejzboli! Napra... – Nim skończył zamknęła okno i choć nudziło jej się strasznie postanowiła, że tym razem z nimi nie pojedzie. Lubiła bajeranckie bryki a chłopaki w nich zawsze wydawali się przystojniejsi. Ale do blachary dużo jej brakowało. Tak uważała, no cóż kobiety czasem się mylą. Wkrótce jednak stwierdzi, że noc na dołku uratowała jej życie.
Czerwony trójkącik
Licznik w cezecie wskazywał nieco ponad złoty dwadzie... To jest nieco ponad 120. Kierujący dobrze wiedział gdzie jedzie. Janusza Kormorana miał znaleźć w Rynie, a z Olsztyna dojazd sprzętem, którym dysponował miał zająć stosunkowo dużo czasu tym bardziej, że było ciemno i padał niewielki deszcz, więc asfalt nie miał wzorowej przyczepności. W pewnym momencie zauważył postać w odblaskowej kamizelce, machającej do niego czerwonym świecącym trójkącikiem. W centralnym układzie sterowania elektronicznym procesem myślowym kierowcy motocykla natychmiast pojawiło się kilkanaście pytań odnośnie zaistniałej sytuacji między innymi:
1) Po co ten ktoś macha tym czerwonym świecącym trójkącikiem?
2) Po co temu komuś odblaskowa tkanina pokrywająca cały tułów i kawałki rękawów?
3) Po co ten ktoś jest tym kimś? (To akurat chyba niezbyt inteligentne pytanie)
4) Po co ten ktoś, gdy się jego minęło wbiegł szybko do stojącego obok samochodu, niemal przewracając się?
5) Po co temu komuś napis POLICJA na odblaskowej tkaninie?
6) I jeszcze kilka innych pytań zaczynających się od poco?...
Nie skończyły się pytania o tematyce, „po co” gdy ujrzał, iż wszystko wokół zostało oświetlone mrugającym niebieskim światłem, któremu towarzyszył głośny sygnał o zmiennym tonie. Zdziwił się nieco, ale jechał dalej. Oczywiście środkiem drogi, jedynie w rejonie zakrętów zjeżdżał raz do lewej krawędzi jezdni a raz do prawej chcąc utrzymać optymalny tor jazdy tak by siła odśrodkowa działająca na pojazd była możliwie mała. Im większy promień skrętu „r” tym mniejsza siła odśrodkowa „F” im większa prędkość „V” tym większa siła odśrodkowa, co wynika z prostego wzoru:
F =
- jasny i klarowny wzór na siłę odśrodkową, im większy mianownik tym mniejsza siła. Ale prędkość, tutaj wartość im większa tym bardziej pożądana celem uzyskania jak najkrótszego czasu dojazdu, podniesiona do kwadratu pomnożona przez masę oraz podzielona przez dany promień dawała pewną siłę.
W tym momencie dochodzimy do banalnego równania, w którym F musi być mniejsze lub równe tarciu między oponą a asfaltem. W pewnym uproszczeniu oczywiście z tego względu, że lekki poślizg tylnego koła z możliwością kontry przednim kołem jest dopuszczalny, jednak przy dużym wychyleniu w dryfie, mimo efektywnego wyglądu tracone są cenne sekundy. Ponadto motocykl to nie samochód. Jak zapewne wie każde dziecko, motor ma zwykle trochę mniej kół niż samochód a co za tym idzie o wiele łatwiej tu o utratę stabilności. I choć w świetle przepisów ustawy z dnia 20 czerwca1997 r. „Prawo o Ruchu Drogowym” jedno i drugie to pojazd samochodowy, to utrata przyczepności jakiegokolwiek koła jednośladowca powoduje kilkakrotnie większe ciśnienie w układzie krążenia, wyższy zasięg włosów stających dęba i jeszcze bledszą twarz kierującego.
W tym momencie wypadałoby jeszcze napomknąć o środku zmniejszającym tarcie między oponą a asfaltem w postaci wody i pewnej ilości innych zanieczyszczeń (piasek, kamyki, liście, koty i konie, żaby... Powiedziałem koty i konie? Nie to koty i konie należałoby odwołać, więc robię to w tej chwili), jeśli woda nie zdążyła tego paskudztwa wcześniej zmyć to w pewnych momentach może być niewesoło.
Wróćmy jednak do naszego pościgu za niezatrzymanie do kontroli drogowej. Sygnał o zmiennym toinie stawał się coraz głośniejszy. Jak wiadomo znaczyło to, iż pojazd ścigający nieuchronnie zbliżał się do pędzącego ostatkiem sił motocykla?
Opel Vectra z 3,5 litrowym silnikiem nie miał najmniejszych problemów z dogonieniem motocykla, problem pojawił się w chwili, gdy trzeba im było znaleźć jakiś sposób na zatrzymanie pirata drogowego. Wyprzedzenie na tak wąskiej drodze jadącego od pobocza do pobocza motocykla mogłoby skończyć się fatalnie. Informacja o pościgu została wysłana przez kanał alarmowy, akurat w takiej chwili zwykły kanał chwilowo nie funkcjonował, co rzadko się zdarzało, ale jeśli już miało miejsce to oczywiście zawsze, ale to zawsze w nagłej potrzebie kontaktu z dyżurnym.
Bęben
W tym czasie B-1000 zaparkował Poloneza przed wejściem do komendy. Wyglądem nie różnił się od Waldka, przez co bez zamieszania wszedł do pomieszczenia dyżurnego natychmiast oznajmiając:
- Sprawdź mi osobę o nazwisku Kormoran imię Jan
- Podaj datę urodzenia – odparł dyżurny
- 1986.04.12 Zamieszkały Olsztyn.
- Będziesz się teraz bujał z nie latem, podaj imię ojca.
- Nieznany, matka Marzena Kormoran
- Dobra wystarczy tyle, wydruk chcesz?
- Tak
- Na przyszłość to zgłaszaj mi zawszę konwój, w SOR
[5] byłeś?
- Gdzie?
- W SOR-e?
- Gdzie sor?
- Oj żeś pod koniec musiał sobie ćwiartkę pierdolnąć, pewnie z tym leżakiem razem żeś pił a o dyżurnym to jak zwykle wszyscy zapominacie.
- W SOR nie byłem, a być?
- No chłopie tyle lat pracujesz i nie wiesz? Czekaj- dyżurny spojrzał na ekran komputera – nono, rozbój, wymuszenia rozbójnicze, przekroczony limit punktów karnych, sądowy zakaz prowadzenia rowerów, zmuszenie do innej czynności seksualnej, kurwa! I to wszystko u nielata. Dobra weź wydruk i spierdalaj z nim do szpitala. Powiedz lekarzowi by wypisał, że jest w stanie upojenia a tak w ogóle to trzeba było wezwać karetkę. Jak coś to niech lepiej u nich zostanie, jeszcze nam tu zejdzie.
- Zrozumiałem twój polecić – oznajmił B-1000( zrozumiałem twoje polecenie – będę musiał czasami go tłumaczyć, bo się jeszcze złom nie ogarną – beton gorszej jakości, przez którym OGR tak się spienił)
B-1000 miał już wychodzić, gdy usłyszał w radiu korespondencję patrolu ruchu drogowego z innego powiatu. Wynikało z niej, że w tej chwili ma miejsce pościg za motocyklem CZ 350 o numerach Olga Lucyna Natalia 2843, gdzieś na trasie Olsztyn – Mrągowo, najbardziej zdziwił go numer rejestracyjny... OLGA LUCYNA NATALIA 2843 tak na jego oko to tablica musiała mieć z pół metra szerokości i to do tego w motocyklu!
[size=0pt]
[1][/size] Liść - To takie coś, co na jesień spada z drzewa a potem trzeba to gra...Aaa! Ten liść, jakby to wam wyjaśnić, no liść, po prostu liść, taki delikatny, leciutki z otwartej rączki to jest dłoni dokładnie w... Noo wiecie w pysk po prostu.
[size=0pt]
[2][/size] P-64 kal.9mm Makarow
[size=0pt]
[3][/size] Art. 140 kw (Nieobyczajny wybryk), Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany. Ustawa z dnia 20 maja, 1971r. (Dz.U. Nr 12, poz. 114) Kodeks wykroczeń.
[size=0pt]
[4][/size] Ci debile dalej myślą, że rozbój to „dziesiona” a KK. Wyraźnie mówi art., 280 Kto kradnie, używając przemocy... I takie tam ble, ble ble nie ważne zresztą.
[size=0pt]
[5][/size] SOR – Szpitalny Oddział Ratunkowy, pogotowie po prostu.