Z twinem dajmy sobie spokój,
kiwaczka więcej ma uroku,
może słaba i leniwa,
za to bardzo urodziwa,
mało pali, dość wygodna,
no i wciąż na drodze modna,
po 40 latach jazdy,
kończy życie tak jak każdy,
komar, ogar, czy wueska,
aż się w oku kręci łezka,
jednak jest tu grupa ludzi,
w których knedel respekt budzi.
Pewnego dnia pojechałem do wujka,
bo ciotka mówiła że u niego stoi 250-tka, dwururka,
ale się myliła kobieta, bo to była 175 cezeta,
kiedy wziąłem ją od niego,
nie nadawała się do niczego,
szlif cylindra, zmiana łożysk,
stary silnik znowu ożył
i w podzience za ratunek
pali jeździ i hamuje,
ale coś się znowu psuje,
bo prądnica nie ładuje,
brudne stryki regulatora,
to wszystkich starych knedli zmora,
więc chwyciłem papier ścierny w rękę
i na stykach zrobiłem polerkę.
Potem wziąłem się za ramę,
wszyskto w opłakanym stanie,
ale miała jednego plusa,
że nikt nic w niej nie ruszał,
trzeba było ją malować,
polerować i chromować
i poskładać to do kupy,
ale zawiecha była do d**y,
zmianiam olej w teleskopach
i już można gnać na "hopach".
Czas na próbę, włączam kluczyk,
kopię w kopnik, silnik buczy,
lampka ładowania zgasła,
zakładam orzecha i rura do miasta,
jadę wolno, z majestatem,
bo nie jestem ja wariatem,
no i motor zabytkowy,
staram się by był jak nowy,
bo choć czasem coś nawali,
nie mam o to żadnych żali.
Więc słuchajcie moi mili,
knedle nie są dla debili,,
choć nie trzeba szastać kasą
to są motocykle z klasą,
a wiejscy rajdowcy i stanterzy z bloku,
niech se dadzą z nimi spokój,
bo jawę trzeba poznać i zrozumieć,
a nie tylko palić gumę.