Dziś za mną dzień trudny, długi, męczący i psujący krew. Niestety nie wszystko wyszło idealnie jakbym chciał, albo widziałem to na filmach. Jeśli chodzi o składanie to rosjanie są w tym mistrzami, nic nie chłodzą, wszystko grzeją palnikiem tak, że wszystko wokół się pali, a wały wpadają w kartery.
U mnie tak kolorowo nie jest, ale to zaraz...
Na początek kartery po demontażu łożysk i starych uszczelniaczy oraz usunięciu tej grubej uszczelki nie wiem z czego:
Kartery po "praniu":
Teraz są gotowe do montażu.
Wał zyskał z powrotem czoło:
Czas na łożyska wmontowane na ciepło:
Na wszelaki dla zapamiętania jak w oryginale zamontowane było łożysko 3205:
No i teraz czas na opowieść o super karterach i wale, bo nie wiem jak to nazwać i nie wiem co o tym myśleć. Zagrzałem sobie karter do 120 stopni, wał ma temperaturę 22 stopnie. Wkładam go a ten się nagle zatrzymuje i wleźć nie chce. Wypycham, dobra to jeszcze raz. I znowu to samo. Trzeci raz to samo. Nosz kurna... Dzwonię do biegnie laszloka(biednego, bo wszystkich wokół siebie chyba zamęczam, a wręcz odnoszę takie wrażenie). No i mowa o chłodzeniu. Dobra to idę z wałem zapakowanym w worek do znajomej i ubłagałem ją, aby go wrzuciła do zamrażary. A robię idę dalej "wypiekać" karter może pomoże. Jakiś czas potem przyłażę z wałem, który ma -15 stopni. I znowu zatrzymał się w tym samym miejscu. Cholera, no myślę sobie że Czort maczał w tym palce na pewno. Przecież innym wpadał w karter, a u mnie dupa zbita - nie ruszy. W takim więc razie robię siup do serwisówki i czytam, że wał można wciągnąć za czopa do lewego karteru. To biorę tuleję wałka zdawczego, stare łożysko 3205 i podpieram to jeszcze kluczem oczkowym 17. Ślimak obrotomierza wybiłem, została mi sama nakrętka. Kręcę sobie, okej wał wchodzi... Potem znowu dzwonię do laszla, bo mam wrażenie, że jednak to dobiło do końca, a klucza już nie da się obrócić. W odpowiedzi, próbuj składać. No dobra, pastwię się nad tym z latarką na cree ledzie przez jakiś czas wybija godzina 21. Nie mam już sił, jak nie to i tak trzeba będzie od nowa, co mi tam, nie? Złożyłem skrzynię biegów, wkleiłem klocek, posmarowałem hermetykiem obficie lewy karter i zaczynam grzać karter prawy na mojej "frani"(spirala 0,8kW, kuchenka turystyczna
). Wpada mój kolega z super wytrawnym cydrem porzeczkowym, miał z 15% z tego co mówił. Karter się "wypieka", my powoli spożywamy cyderek. Łożysko dogrzałem sobie jeszcze na "wszelaki" opalarką no i siup, prawy karter wpada, dobijam gumowym młotem i dociągam śrubami. Nadmiar hermetyku wylazł... coś z tego będzie chyba. Dopiłem resztę flaszki cydru, bo kolega już poszedł, sprzątałem jeszcze cały ten syf, bo o wszystko się potykałem i cyknąłem fotkę na pamiątkę:
Na koniec dodam, że jestem mistrzem i stopiłem na frani wałek prędkościomierza i lecę rano do sklepu po nowy. Chyba na razie tyle, zostaje kupić wahę, włożyć dół do ramy, gary założyć, resztę i próbować odpalić. Na to raczej gwarancji nie mam. Wał obraca się ręką, wszystkie biegi są, skrzynia także obraca się ręką tylko dosyć ciężko, bo oliwy jeszcze nie ma i wszystko trze.