Dawno tu nic nie było nowego a to co dziś napiszę, piszę z wielkim bólem.
Pewnie dla wielu z Was będzie to forma publicznego użalania się nad sobą, ja chcę oficjalnie zamknąć pewne sprawy w życiu i ukrócić spekulacje i domysły.
28 kwietnia 2020 wybrałem się na przejażdżkę motocyklem nad Jezioro Solina, takie prywatne rozpoczęcie sezonu. Po przejechaniu 138km, już w drodze powrotnej, w miejscowości Średnia Wieś starszy facet wyjechał mi z bocznej dróżki w takiej chwili, że nie dał mi żadnych szans na cokolwiek mimo przepisowej prędkości w terenie zabudowanym. Złamana miednica i roztrzaskana w drobiazgi prawa ręka, składali ją 5,5 godziny, poza obiciami i siniakami to reszta OK.
Po 11 dniach w rzeszowskiej klinice od soboty jestem w domu już w jednym kawałku, lekarze nie dają nawet szans na pełną sprawność ręki, ile? tego nie wiemy. Jestem praworęczny, być może trzeba będzie się "przestawić".
Po tym przydługim wstępie przejdę do moich przemyśleń: NIE WSIADAM NA MOTOCYKL, JUŻ NIGDY.
To moja ostateczna i nieodwołalna decyzja, proszę nie piszcie, że będę jeszcze jeździł - bo nie będę. Rozważam wyprzedaż motocykli z garażu, po co mają się kurzyć, niech cieszą kogoś innego. Ale o tym będę myślał jak stanę na nogach.
Mam zamiar jednak pozostać tu na forum, wśród ludzi z pasją, z którymi łączyło mnie tyle wspólnego i tyle przeżyliśmy miłych chwil i pozytywnych emocji.