Witam wszystkich serdecznie. Wczoraj ok godziny 21 wracając do domu po krótkiej przejażdżce postanowiłem jeszcze sobie zrobić krótką rundkę dookoła miasta. Nie miałem pojęcia że akurat wczoraj był jakiś festyn. Jadę ulicą (ok 60 km/h) patrzę co się dzieje- wszędzie kolorowe światełka, pełno samochodów zaparkowanych wzdłuż ulicy i nagle patrzę a tuż przede mną jacyś ludzie <scared> naszczęście nie jechałem szybko, lekko przyhamowałem, oni szybko przeszli na drugą stronę i spokojnie ich minąłem zjeżdżając do środka ulicy. Zdążyłem wyjechać zza nich, w lekkim szoku, już praktycznie wróciłem na środek swojego pasa i patrzę a tu następna grupka <scared> <scared> byłem zbyt blisko na hamowanie- mógłbym próbować, może na centymetry bym się zatrzymał przed nimi (chociaż najprędzej zatrzymał bym się między nimi :-/ za blisko byłem...) ale tu się w głowie pojawiła myśl że wystarczy troszkę piasku czy jakaś plama oleju i zgarnę ich wszystkich. Widząc że się zatrzymali na środku ulicy nastąpiła szybka decyzja- minę ich po prawej. Szybko odbiłem ale w tym momencie zza nich wyszedł facet z pieskiem <eek> próbowałem jeszcze mocniej się w prawo złożyć ale więcej nie dało rady bo jakbym mocniej odbił to bym niewyrobił i przywalił w zaparkowany samochód... Nie było szans... Chociaż brakło mi może z 5-10 cm i bym go nawet nie dotknął... a tak trącilem gościa ramieniem (a jak się pó¼niej okazało również i gmolem w nogę, o dziwo kierownicą nie oberwał) odbiłem się od niego, straciłem równowagę, zarzuciło mnie w lewo, próbowałem odbić w prawo- tam stał samochód więc automatycznie znowu w lewo i gleba... Więcej nie pamiętam ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to że po tym jak straciłem równowagę wywróciłem się na lewy bok i szlifując asfalt walnąłem w zaparkowane UNO, wtedy zrzuciło mnie z siodła i dalej już pamiętam jak się "trochę" poturlałem... Dla pewności nie podnosiłem się od razu jak zobaczyłem niebo. Aż nagle podbiegł jakiś facet- "nic ci się nie stało?" Wtedy wstałem i od razu pobiegłem szukać tego nieszczęsnego gościa co go potrąciłem. Siedział niedaleko. Pijany, praktycznie ledwo stał. Jego kumple też, tylko jeden był względnie trze¼wy. Typowe 'czerwone nosy'. Na szczęście nic wielkiego mu się nie stało- od trącenia gmolem trochę noga go bolała ale chodzić mógł więc raczej złamana nie była. Upadając najwyra¼niej lekko też sobie łuk brwiowy rozciął bo troszkę krwi się pojawiło. Nie chciał żebym zadzwonił po pogotowie, twierdził że czuł się dobrze i nic mu nie jest. Kilku innym osobom mówił to samo, policji również. W kwestii prawnej skoñczyło się na mandacie dla mnie (100 zł, 0 pkt karnych i tutaj uwaga, cytuję treść mandatu "najechanie na zaparkowany pojazd art 97 KW" <blink>) i sprawa w sądzie dla tego gościa za przechodzenie w miejscu niedozwolonym <unsure> Oczywiście sprawcą wypadku zostałem ja <mur> <hammer> Dobrze że szybciej nie jechałem bo przecież miał bym człowieka na sumieniu. :[ Nie twierdzę że nie było w tym mojej winy ale naprawdę w tej sytuacji trudno było postąpić inaczej niż ja to zrobiłem. Nie piszę tego również dlatego żeby się poskarżyć jaki to ja jestem biedny bo moto skasowane i dupa mnie boli a ten menel straszny i okropny, że to jego wina itp itd. Bo wg mnie wina była wspólna.
Piszę to po to żeby dało to niektórym z Was do myślenia, żeby nikt nie popełnił mojego błędu bo pomimo że naprawdę jeżdżę w miarę spokojnie i przewidywać też trochę potrafię (bez tej "zdolności" już by mnie na tym świecie nie było...) to jednak tego się nie spodziewałem. Zatem pilnujcie się Panowie i miejcie oczy dookoła głowy bo nigdy nie wiadomo gdzie Was coś zaskoczy.
A teraz uszkodzenia
połamane lusterka, gmol się zawniął dookoła kolanka wydechowego (dobrze że nie na mojej nodze
) i najstraszniejsze- uderzając lagą w próg tego nieszczęsnego UNO (koło się zmieśció pod samochód, walnąłem samym koñcem lagi) zrobił się taki banan że nic już niej nie bedzie
nie wiem co z drugą ale sądząc po obrażeniach pierwszej wydaje mi się że i z drugą nie jest lepiej. Mam tylko nadzieję że rama przy tym nie ucierpiała, bo zawieszenie można wymienić ale jeśli rama jest pogięta... ehh wolę nawet o tym nie myśleć... <no>
Pozdrawiam wszystkich i uważajcie na siebie.